— Dawno nie padałem. – Stwierdził śnieg. Bo kto inny mógł to powiedzieć? Chyba nie deszcz! Deszcz, to tutaj pada ciągle. Wszystko przez to globalne ocieplenie… - Ostatni raz w październiku. Kiedyś nikogo by październikowy śnieg nie zdziwił, a skądże! Ale od kiedy ludzie wymyślili całe to „Globalne Ocieplenie”, żeby nie robić im przykrości, muszę ograniczyć wypady do minimum! Zresztą i tak mnie sprzątną! Kiedyś… - tu urwał patrząc niepewnie na mężczyznę przed sobą. Czy się za bardzo nie zagalopował? Nie miał w takich rozmowach zbyt dużego doświadczenia.
— Proszę mówić dalej – zachęcił Psycholog.
— Chodzi o to, że… - urwał speszony – ludzie już w ogóle nie cieszą się na mój widok.
— Och, dlaczego pan tak uważa?
— Śnieg?! Najpierw narzekają, że mnie nie ma, bo przecież powinienem być, a potem… Widział pan te ohydne fałdy błota na chodnikach? To kiedyś byłem ja! – Zezłościł się – robią wszystko, żebym nie brudził, nie był śliski… zimny… I zawsze narzekają! Raz, że jestem, raz, że mnie nie ma… I cały ten opad na Boże Narodzenie! Nie zawsze zdążam! A ci…
— Czy dlatego postanowił pan…
— Tak, dlatego… - zmarkotniał. – Nigdy im nie pasuję… Nie będzie mnie – nie będzie problemu.. To prawda, zę ostatnie zimy są nieco cieplejsze. Już się tak zdarzało. Klimat. Kto, jak kto, ale ja coś o tym wiem! A ONI zawsze najmądrzejsi – globalne ocieplenie! Phi!
— Ale czy nie sądzi pan, że takie odgrywanie się tylko pogorszy sprawę?
— Jak to?
— Na świecie zabraknie jednego przecudownego zjawiska przyrodniczego!
— A kto będzie za nim tęsknił?
— One! – Odpowiedział Psycholog i wskazał okno. Śnieg wyjrzał i zobaczył gromadkę smutnych dzieci siedzących na pustym podwórku. Do jego uszu dotarła rozmowa:
- Szkoda, że nie pada śnieg…
- Szkoda…
- Kiedyś, to tyle napadało, że zrobiliśmy z tatą bałwana, taki był! – Gruby chłopiec poderwał się i rozłożył szeroko ręce.
- A my z mamą robiłyśmy aniołki w śniegu! – Smutno dodała dziewczynka.;
— Widzi pan? – Spytał Psycholog – już grudzień, a pana nie ma…
— Więc myśli pan, że jestem potrzebny?
— Jest pan niezbędny!
- Co to za Boże Narodzenie bez śniegu?! – Dobiegł ich uszu płaczliwy krzyk zza okna.
— Czyli powinienem… spaść? – W śniegu obudziła się nadzieja.
— Jak najszybciej – odparł z werwą mężczyzna.
— No to lecę! – Zawołał Śnieg, wziął rozbieg i z impetem odbił się od parapetu wyskakując przez okno. Po krótkiej chwili dało się słyszeć radosne dziecięce okrzyki. Psycholog uśmiechnął się. Jeszcze jest dla kogo żyć na świecie!