Maget Maget
72
BLOG

O kurczę! Święta!

Maget Maget Rozmaitości Obserwuj notkę 9

 

Chciałam napisać o Bożonarodzeniowym spokoju, o domowej idylli, (co by to nie było, wzięłam tę „idyllę” z książki) o pokoju, ale i o kłótniach, o radości, o sylwestrze, o mnóstwie innych rzeczy.
 
            Spojrzałam na komputerową kartkę papieru. Tytuł, myślę. Coś mnie walnęło (inni być może stwierdziliby: natchnęło, ale mnie to nawet nie uderzyło: po prostu przywaliło jak z kopyta.). O kurczę! O rany! Święta! Pełny dezorient. Myślę tak o tym właściwie od 3 dni. I nadal dezorient. Nadal zaskoczenie. Tak czekałam na to, czekałam i czekałam, czekałam i czekałam, czekałam i czekałam, czekałam i czekałam… Miałam ochotę i nadzieję na odrobinę ( 2 tygodnie) spokoju, radości i dużo, dużo czasu. Wolności od szkoły muzycznej. Zwykle wigilię poprzedzały ze dwa dni wolnego od szkoły na sprzątanie, pieczenie. I tak nigdy nie starczyło czasu. Ale – do przerwy ( i to krótkiej) jeszcze daleko!
 
            Aż tu nagle nauczycielka mówi: to nasza ostatnia lekcja przed świętami. Pośpiewamy kolędy? W klasie mniej ludzi, każdy robi swoje, nikt już nie myśli o nauce… No, bo - wiadomo, jak ostatnia…
 
            I wtedy pojawia się: Święta? Jakie święta? Gdzie święta! Skąd wam się święta wzięły! Przecież mamy w środę klasówkę! Nie, to nie ta środa, tamta była tydzień temu… A… Nie, to też już było… A egza… To też. Patrzę w indeks – oceny powystawiane. Myślę o gimnazjum. Do kiedy oni mieli powystawiać te oceny? Do 22! To za chwilę!
Zaraz… Czemu to mnie tak zaskakuje – myślę. Przecież miało to wszystko przyjść, prawda? Tylko, że wiem. Już wiem, o co biega.
 
            W całym tym życiowym pędzie jakoś przyszedł weekend. I wtedy trafiło mnie: za 4 dni święta. Nie, tu nie będzie wykrzyknika. To było łagodne spostrzeżenie. Ale! Tu się pojawia wykrzyknik! Przecież idziemy jutro do szkoły! A ja nie ćwiczę na wiolonczeli, a ja nie odrabiam lekcji! Co jest? Nie będzie już lekcji w szkole muzycznej. W gimnazjum są! Po co?
 
            We wtorek wigilie klasowe. I tu pojawi się największy dowcip świata: Przed wigiliami klasowymi są jeszcze dwie lekcje! To dopiero idiotyczne. Pamiętam, jak w zeszłym roku wigilie klasowe były chyba w piątek. My tego dnia mieliśmy zawsze na drugą lekcję, wiec właściwie mieliśmy mieć tylko polski. Kurczę, polski! (To jest świetna nauczycielka, rzecz w tym, że dla niej ostatnia lekcja przed świętami lub przed końcem roku, po wystawieniu ocen wygląda tak: to zrobimy sobie jakiś taki lekki temat… Na przykład ballady. W życiu nie poznała stwierdzenia: wolna lekcja.) Wychowawczyni wybłagała u pani T, że oleją tę lekcję. To było inteligentne. No, bo, ja nie mogę, kto przynosi i ma ochotę przynosić książki w dniu wigilii klasowej, w przeddzień w ogóle wigilii! Najmądrzej byłoby (moim zdaniem) olać poniedziałek i wtorek. Trzeba mieć czas na sprzątanie. Każdy inteligentny wie, że dziecko, które chodzi do szkoły, lub jeszcze do tego dwóch, nie ma czasu sprzątać w dzień powszedni. Co, ci ludzie nie mają wyobraźni? Mama ma sama wszystko robić? Wiem od kolegów, że u niektórych tak jest. Ale nie u mnie. I kiedy ma się człowiek wyciszyć?
 
            Ja to bym zrobiła tak: w piątek NIE MA lekcji, wigilia klasowa jest, a od weekendu wolne. Wtedy bez pośpiechu i w ogóle… Przecież w ten poniedziałek i 2 lekcje wtorek a nawet w piątek, nauczyciele nic nie zrobią!
 
            I gdzie tu się wyciszyć? Dlatego właśnie powoli, spokojnie, z cierpliwością, ale i odliczaniem czasu, oczekiwany okres nadszedł tak niespodziewanie. Moim zdaniem: przez szkołę właśnie. Bo jak to pogodzić: jednego dnia lekcje, a drugiego już niemal wigilia? No, jak? A gdzie domowa idylla (fajne słowo)? No, gdzie?
 
Ale mimo to się cieszę. Mimo to czuję te święta. Bardzo. Chyba umiem sobie poradzić w pięć minut z wyciszeniem. To zasługa szkoły, szkoły i braku czasu.
 
I życzę wszystkim: tym, co czytają mnie i nieczytają, tym, co komentują i nie komentują: Wesołego zajaczka! Nie, to nie to… Szczęśliwego kurczaczka, smacznego jajka, walniętego zająca, wesołego Alleluja… O mam!
 
 
Wesołych Świąt!!!
Maget
O mnie Maget

Jestem... Chyba mam niejakie poczucie humoru, uwielbiam muzykę, typ raczej artystki, kocham tworzyć, wszystko: od biżuterii i ubrań po własne opowiadania, wiersze i utwory muzyczne. "Dobrze postrzelona". Ogden Nash „Drób” Weźmy takie jajo (model kurzy). Jajo nie ma pod spodem odnóży. Produkuje kurę kurze jajo, Kury wszakże odnóża mają. To nie koniec (dreszcz biegnie po skórze): Kurze się przytrafia jajo (kurze). I znów szok: jajo nie ma nóg czy choćby stóp. Niepojęty ten drób! "And life is a road that I wanna keep going Love is a river, I wanna keep flowing Life is a road, now and forever,wonderful journey I’ll be there when the world stops turning I’ll be there when the storm is through In the end I wanna be standing At the beginning with you"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości