Maget Maget
70
BLOG

Szęśliwe zakończenie/a

Maget Maget Rozmaitości Obserwuj notkę 11

 

    Jeżeli, oczywiście, jak zwykle w połowie nie zboczę z tematu i z tej notki nie zrobi się jakaś koszmarna gmatwanina, to prawdopodobnie będzie to mój najszczerszy tekst od czasu notki o szkole muzycznej. Otóż…

 

 

    Ma to oczywiście coś wspólnego ze szkołą muzyczną (wspomnianą powyżej). Bo to było ogólnie w niej. Mam nadzieję tylko, że nikt z tego właśnie środowiska do tej notki nie dotrze. W każdym razie, po zajęciach nieważne jakich, zapytałam pewną koleżankę nieważne jaką, w którą idzie stronę (droga powrotna), na co ona odrzekła tylko coś o stronie tramwaju. Czy jedzie do metra - dopytywałam się dalej. Nie wiem, do tramwaju – padła odpowiedź. Niezbyt mi to pomogło. To może pójdziemy razem? – zaproponowałam. Nie wiem - odparła zaaferowana, słuchając mnie tylko w połowie – ja idę z… [Tu nastepuje wahanie i wstawienie mojego ulubionego męskiego imienia na miejsce prawdziwego] Maćkiem. Wywnioskowałam z tego, że jeżeli, oczywiście nie przyłączę się do nich, nie mam możliwości liczyć na towarzystwo kogokolwiek. Założyłam w milczeniu kurtkę, uważnie obserwując bieg wydarzeń. Podszedł do nas (byłyśmy w szatni) Maciek i odparł – nie wiem nic na temat mojego z tobą powrotu (inaczej to ujął, ale mniej więcej o to chodziło). Koleżanka nieważne jaka coś mu odpowiedziała ze śmiechem, jak to ona i zaczęły się przekomarzać z inną też nieważne jaką koleżanką. Potem zadzwonił do niej telefon. Chyba. W każdym razie przestała zwracać uwagę na Maćka, więc było to na pewno coś ważnego. Wciąż milcząc wyszłam z szatni, ubrana już i, odchodząc spojrzałam uważnie na Maćka.

 

    Dobra, podobał mi się. Przynajmniej z wyglądu. Bo jeszcze go nie poznałam, prawda, zbyt dobrze. Ale komu on się tam nie podobał. Jednakże, z uważnego przyglądania mu się i układania moich ukochanych teorii spiskowych dziejów wyciągnęłam wniosek, że podobają mu się obie nieważne jakie koleżanki, ale nie ja. Cóż, takie życie. Jak zawsze.

 

    Był ubrany. Nie miał właściwie nic do roboty, prócz czekania na koleżankę nieważne jaką, co, jak już spostrzegłam, powinno się poddać w wątpliwość, albowiem z mojej obserwacji wynikało, że w danej sytuacji czekanie nastąpiłoby, gdyby to Maciek opóźniał wyjście. Ogółem, nic nie stało na przeszkodzie mojej wyobraźni, która, jak zwykle pogalopowała do przodu w swoim ulubionym kierunku „szczęśliwego zakończenia”. Zawsze układam nie tylko teorie spiskowe dziejów, ale i swoje. Na szczęście niezbyt wiele się spełnia. No, bo jakby to wyglądało, jakbym za dwadzieścia lat opowiadała z przeszłości coś słowo w słowo, tak, jak to sobie w tej przeszłości wymyśliłam. Jeśli ktoś rozumie, o co mi chodzi, proszę o jakiś znak :).

 

    W każdym razie oto, co powiedziała mi moja wyobraźnia (oczywiście większość tego, co powiedziała wzięła z książek, filmów i bajek i tylko dlatego było to w ogóle miłe do słuchania): ja odchodzę po cichu (błagam, nie śmiejcie się), a Maciek spogląda na mnie i rusza moim śladem (nie, nie ma w tym nic żenującego i banalnego). Po wyjściu na dwór równa ze mną krok i wracamy razem rozmawiając spokojnie i w ogólnej aurze… tajemniczości? (To nie ja, to moja wyobraźnia, od dawna mówię jej, żeby poszła na jakąś kurację.)

 

    I tu dochodzi do refleksji. Albowiem natychmiast po skończeniu wywodu mojej wyobraźni odchodzę po cichu, a chłopak nie rusza moim śladem i po wyjściu ze szkoły nie równa ze mną kroku i nie rozmawiamy i w ogóle nie ma żadnej aury. Tyle z marzeń.

 

    Refleksja będzie krótka, łatwa do przewidzenia i jak zawsze nie na temat.

 

    Dlaczego tak się zdarza tylko w marzeniach? W książkach i filmach? W bajkach? Oblegany przez dziewczyny młodzieniec wymyka się im i podchodzi do tej stojącej z boku, wesołej i pogodnej w rozmowie, ale mimo to tajemniczej? Grany chłopak nawiązuje znajomość z nielubianą, dziwną dziewczyną i się w niej zakochuje, gdy odkrywa, że jest piękna, niesamowita, tylko po prostu niepozorna? Albo po prostu jakiś (jak we wszystkich takich: przystojny i grany) chłopak poznaje roześmianą, wygłupiającą się czasem, wesołą i ogólnie z poczuciem humoru dziewczynę i zauważa tylko w pewnym momencie, że czasem na prezerwach, choć tylko, gdy siedzi sama, to wygląda jakby była smutna, zaprzyjaźnia się z nią i odkrywa, że tak naprawdę, jest zupełnie inna (no i oczywiście się w niej zakochuje, jak zawsze...:)? Nie, żeby któraś z tych dziewczyn, to była ja. Piszę ogółem. Dlaczego w życiu ów i każdy chłopak zakochuję się w klasowej, szkolnej, czy w pierwszym przypadku, zamkowej (czy jak to nazwać – bajkowej?) seksbombie, pięknej, seksownej, granej, takiej, co to wszystkich w sobie rozkochuje, jest bogata, i… w ogóle?

 

    Problem z facetami, dziewczynami, wychowaniem, światem, czy… brakiem szczęśliwych zakończeń? Szkoda, że ich nie ma. Podobają mi się. Te z książek, naturalnie.

Maget
O mnie Maget

Jestem... Chyba mam niejakie poczucie humoru, uwielbiam muzykę, typ raczej artystki, kocham tworzyć, wszystko: od biżuterii i ubrań po własne opowiadania, wiersze i utwory muzyczne. "Dobrze postrzelona". Ogden Nash „Drób” Weźmy takie jajo (model kurzy). Jajo nie ma pod spodem odnóży. Produkuje kurę kurze jajo, Kury wszakże odnóża mają. To nie koniec (dreszcz biegnie po skórze): Kurze się przytrafia jajo (kurze). I znów szok: jajo nie ma nóg czy choćby stóp. Niepojęty ten drób! "And life is a road that I wanna keep going Love is a river, I wanna keep flowing Life is a road, now and forever,wonderful journey I’ll be there when the world stops turning I’ll be there when the storm is through In the end I wanna be standing At the beginning with you"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości